Eugeniusz Bederski

ur. 21 sierpnia 1929
zm. 2007
Szkoła Podstawowa im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Wysokiej

Zdjęć: 14

Pochodzenie


Eugeniusz Bederski, syn Palmariusza Bederskiego i Emilii Bederskiej (z d. Bańczyk) urodził się 21.08.1929 r. w Wysokiej. Jego rodzice prowadzili restaurację. Miał dwoje rodzeństwa – siostrę Krystynę (ur. 27.06.1924 r. – zm. 04.07.2014 r.) i brata Stanisława (ur. 11.11.1932 r. – zm. 13.11.1959 r.).


Edukacja, praca, ślub


W momencie rozpoczęcia II wojny światowej przeżył rodzinną tragedię, gdyż jego ojca aresztowano, a następnie zamordowano w Górach Wysockich; sam zaś został robotnikiem przymusowym, którym był do końca wojny. Dopiero po odzyskaniu niepodległości przez Polskę mógł kontynuować edukację. W 1948 r. ukończył Gimnazjum św. Barbary w Chodzieży, w 1951 r. Liceum Elektryczne w Toruniu, a w 1956 r. – Wydział Elektryfikacji Górnictwa i Hutnictwa Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Będąc studentem, 20 lutego 1954 r., poślubił Janinę Wójcik. Owocem ich miłości jest syn Krzysztof.

W latach 1951-1961 pracował w Przedsiębiorstwie Robót Elektrycznych „Elektromontaż” na stanowisku technika, a następnie głównego inżyniera K.G.R (Kierownictwo Grupy Robót). Prowadził budowy m.in. w kopalni siarki w Tarnobrzegu, kombinacie hutniczym w Nowej Hucie i na zaporach i elektrowniach wodnych na górnej Wiśle.

W latach 1968-1976 pracował w Biurze Studiów i Projektów Energetycznych „Energoprojekt” w Krakowie na stanowisku kierownika prowadzącego zespołu projektowego. W tym czasie wykonał wiele projektów sieci przesyłowych energii elektrycznej wysokich napięć na terenie Polski i byłego NRD. W tym samym czasie pracował dodatkowo jako nauczyciel przedmiotów zawodowych w liceach technicznych w Krakowie. Był współorganizatorem i uczestnikiem międzynarodowych konferencji naukowych: CIGRE (Międzynarodowy Komitet Wielkich Sieci Elektrycznych) oraz ICLP (Międzynarodowy Komitet Ochrony Odgromowej). W roku 1976 ukończył studia podyplomowe na AGH i wyjechał do Afryki.

Magia Afryki


Kontynent ten fascynował Eugeniusza od najmłodszych lat. Jego marzeniem było go zobaczyć, ale nigdy nie przypuszczał, że spędzi tam tyle czasu. Początkowo wyjechał tylko na półroczny kontrakt. Pracował dla firmy Polservice, która zajmowała się programem budowy szkół na terenie całej Nigerii. Jak wspomina w swej książce, po pierwszych kilku dniach był załamany, a Lagos (stolica Nigerii) odpychało go na każdym kroku – żarem, kurzem, pyłem, brudem i zapachem. Przez tydzień nie było wolnych pokoi w hotelach, więc spał w jednym z nich na podłodze, a nocą chodziły po nim szczury. Już po trzech dniach chciał uciekać i wracać do Polski, jednak niełatwo było dostać bilet na samolot, więc pozostał. Pomału odkrywał uroki tego kraju i kiedy po półrocznym pobycie skończyła mu się wiza i Polservice zamierzał go odesłać do kraju, skorzystał z oferty rządu nigeryjskiego, który zamierzał powierzyć mu stanowisko specjalisty do spraw elektryfikacji kilku stanów. Wyjechał do Ghany, gdzie bez problemu przedłużono mu wizę i powrócił do Nigerii, aby projektować, nadzorować i wytyczać nowe połączenia energetyczne łączące ze sobą wioski i miasteczka. Na początku nadzorował prawie 500 budów i był jedynym białym człowiekiem pośród czarnych. Objeżdżał Nigerię wzdłuż i wszerz, trafiając w miejsca, gdzie cywilizacja i kultura zatrzymały się kilkaset lat temu.

Jako pełnomocnik rządu miał duże przywileje. Do jego dyspozycji byli tłumacze, kierowcy, sekretarki, a nawet ochroniarze. Wszędzie podejmowany był z honorami, a każdy wódz plemienia czy wioski witał go ucztą. Miejscowi odwdzięczali mu się tym, co uważali za najcenniejsze: działką na dom, kilkoma żonami, a nawet ulicą jego imienia. Eugeniusz zawsze grzecznie musiał odmawiać, zasłaniając się swoją religią, gdyż tylko ten argument docierał do religijnych, a zarazem tolerancyjnych dla innych wyznań Nigeryjczyków.

Przy dłuższych i dalszych wyjazdach najbardziej doskwierał Eugeniuszowi brak wody, która czasami była droższa od benzyny. Zdarzało się, że zęby mył szampanem, a pragnienie musiał gasić ciepłą coca-colą, winem palmowym lub ssąc kawałki trzciny cukrowej. Mył się wówczas również bardzo sporadycznie. Wyjeżdżając do północnej części Nigerii, na tereny sawanny i pustyni Sahary, przewoził ze sobą zapasy jedzenia w postaci umieszczonych na dachu samochodu klatek z kurami. Gdy zapasy się kończyły, korzystał z gościnności miejscowych, a głównym mięsem którym go częstowano, było mięso z węży i krokodyli. Zdarzało mu się jadać dania z osła, małpy, wielbłąda, pawia i nietoperza. Dość często serwowano mu zwierzęce ogony i kopyta. Z trudem udawało mu się przełknąć zupę z owadów, a podanej mu rolady w postaci dużego karalucha zawiniętego w krowie uszy po prostu odmówił. Najlepszym smakiem Nigerii, którego już później nigdy nie zakosztował, był dla Eugeniusza smak doskonałego mięsa, zwłaszcza z antylopy, suji i ryb.

Praca przy elektryfikacji kraju nie należała do łatwych zadań. Jeżdżąc po różnych terenach Nigerii docierał do miejsc, gdzie mieszkańcy po raz pierwszy widzieli białego człowieka, rzucali wszystko i przerażeni uciekali w busz. W innych rejonach musiał korzystać z gościnności miejscowych wodzów, schlebiać im lub grozić. Czasami musiał nawet rozwiązywać konflikty plemienne, gdy jedni drugim kradli słupy energetyczne. W Nigerii jest blisko 250 różnych plemion, różniących się rysami i rytualnymi nacięciami na twarzy, odcieniem skóry, wzrostem, językiem i religią. Towarzyszący Bederskiemu czarnoskórzy asystenci, stewardzi czy kierowcy często obawiali się obcych im ludzi i podziwiali go, że tak odważnie, bez uprzedzenia wchodzi w obce środowiska, nie lękając się o swoje życie.

I tak Bederski wolał te służbowe wyjazdy niż pracę w swoim biurze w stolicy. Jak wspomina, bulwary spacerowe były mocno zanieczyszczone, ludzie załatwiali tam swoje potrzeby fizjologiczne, a w powietrzu unosiła się taka woń, że nikt nie chciał otwierać okien. Przy awarii prądu i klimatyzacji, przy ponad czterdziestostopniowych upałach, życie stawało się nieznośne. Tylko weekendy, spędzane nad oceanem, były wytchnieniem od dnia codziennego. Można się było wówczas wykąpać, poleżeć pod palmami, porozmawiać z kolegami lub marynarzami z kraju. Po 22.00 w restauracji przebywał już tylko Bederski ze znajomymi i grasujące po stołach szczury. Wówczas obecni urządzali sobie zabawę, celując w nie sztućcami. Innymi atrakcjami były obecne w dużych miastach kina, kluby sportowe z basenami i kortami tenisowymi dla białych i bogatych czarnych oraz eleganckie kluby taneczne. Z tych rozrywek korzystał Eugeniusz najczęściej ze swoim przyjacielem Jerzym Łukowskim. W grudniu 1982 r. odwiedził go w domu i spożył prawdziwie polską wieczerzę wigilijną, przygotowaną przez jego żonę i córkę, które akurat przyleciały z Polski. Po kolacji Jurek wyciągnął z małego pudełeczka uwiązanego na nitce skorpiona, który biegał po parapecie. Była to jedna z ich rozrywek.

O ile perspektywa światła, klimatyzacji i lodówki, które przynosił ze sobą Bederski, czyniła go raczej bezpiecznym, to i tak nie brakowało sytuacji, po których mógł się pożegnać z życiem. Bardzo niebezpiecznie było podczas przewrotów wojskowych, gdy kierowano lufy karabinów w jego stronę. Przeżył również napad z bronią w ręku na swój nowy służbowy samochód. O mało nie rozbił się samolotem, gdy pilot w burzy piaskowej pomylił pas startowy z ciemną rzeką i nie wylądował na grzbietach hipopotamów. W ostatniej chwili, słysząc krzyki przerażonych pasażerów, poderwał maszynę do góry. Przepływając lichawym promem jedną z rzek modlił się, gdy chłopcy walczyli wiosłami z atakującym ich krokodylem, a łajba niebezpiecznie się przechylała. Pewnego razu, na wąskiej półce skalnej, 400 metrów nad przepaścią musiał zastąpić kierowcę, który blady ze strachu oznajmił, że kręci mu się w głowie i dalej nie pojedzie. Po zjechaniu zaś w dolinę musiał szybko uciekać przed pędzącym prosto na niego wielkim stadem słoni. Największy strach wzbudzały jednak w Bederskim wszechobecne węże. Nieraz płacił chłopcom po dolarze za sztukę, żeby je wyłapali w wiosce lub hotelu, w którym się zatrzymywał. Na głowie nosił kapelusz z wielkim rondem, żeby spadające z drzew węże go nie ukąsiły. Na skraj śmierci doprowadziła go jednak malaria. Pierwszy atak choroby nastąpił po ośmiu latach pobytu w Afryce. Na wpół przytomny przeleżał w buszu dwie doby. Pięć lat później dopadła go ponownie. Akurat było to w czasie, gdy przyjechał jego syn Krzysztof ze świeżo poślubioną Małgorzatą. Oboje byli lekarzami, więc przez tydzień opiekowali się chorym. Po piętnastu latach, mimo codziennego zażywania chininy, malaria atakowała go już co kilka dni i to ona zmusiła Eugeniusza Bederskiego do powrotu do kraju.

Praca, stowarzyszenia, powrót do kraju


Eugeniusz Bederski pracował głównie w Nigerii, choć zdarzało mu się przebywać w Czadzie, Nigrze, Kamerunie i Togo. Zajmował stanowisko generalnego dyrektora biura konsultingowego „Edison Group and Partners”. Był doradcą i członkiem zespołu „Task-Force” rządu federalnego ds. Elektryfikacji Nigerii oraz doradcą European Development Found (Europejski Fundusz Rozwoju). Był członkiem IEE (Stowarzyszenie Inżynierów Elektryków) z siedzibą w Londynie oraz Federalnego Nigeryjskiego Stowarzyszenia Inżynierów w Lagos. Był wieloletnim członkiem SEP (Stowarzyszenie Elektryków Polskich) w Krakowie i odznaczony jego srebrną odznaką.

Od 1991 r. mieszkał w Krakowie. Swoje mieszkanie udekorował drobnymi prezentami, które otrzymał od wodzów plemiennych, talizmanami, maskami, strojami, skórami pytona i innych zwierząt. Przypominały mu one o kraju, w którym spędził 15 lat swojego życia, o kraju, który był jego marzeniem i drugim domem. Praca przy elektryfikacji Nigerii pozwoliła mu zapoznać się z życiem i obyczajami w najbardziej niedostępnych rejonach Czarnego Lądu. Swymi przygodami i opisami tamtejszego życia, kultury i obyczajowości, podzielił się z rodakami, wydając w 2000 r. wspomnienia, pt. „Ze światłem przez dżunglę i busz Afryki”.

Pasjonował się strzelectwem. W 2002 roku uzyskał puchar wicemistrza w Lidze Strzeleckiej Obrony Kraju z broni pneumatycznej w Krakowie.

Wyjazd na Antypody i Czarny Ląd


W 2003 r. odwiedził swego przyjaciela w Australii, Stefana Dzwonnika. Po krótkim wypoczynku w jego przepięknie położonych domach, delektowaniu się górskimi spacerami, pięknymi widokami i świeżym powietrzem, przystąpił do realizacji kolejnych zadań. Konsultował projekty linii energetycznych w trudno dostępnych rejonach australijskiego interioru i Nowej Gwinei dla jednej z firm australijskich, która otrzymywała na to środki z EDF (Europejski Fundusz Rozwoju).

Cały czas tęsknił jednak za Afryką, dlatego też przyjął zaproszenie od swoich dawnych znajomych z władz federalnych i w wieku 78 lat po raz kolejny wyjechał do Nigerii. Niestety, tropikalny klimat tym razem mu nie posłużył. W Lagos ciężko się rozchorował. Zdołał wrócić do kraju, ale pomimo intensywnego leczenia zmarł w grudniu 2007 r. z powodu rozległego zatoru tętnicy płucnej.

Wysoka


W 2002 r. odwiedził swoją rodzinną miejscowość oraz młodzież gimnazjalną, którą zapoznał z magią afrykańskiego kontynentu. Przywiózł ze sobą oryginalne nigeryjskie przedmioty, takie jak hebanowe rzeźby, kilkumetrową skórę pytona, ozdoby i ubiory, owoc z drzewa kakaowego czy kołczan afrykańskich strzał, które uczniowie mogli nie tylko zobaczyć, ale i dotknąć. Nie zapomniał odwiedzić całej swojej rodziny i znajomych z dzieciństwa. Godzinami opowiadał o swych przygodach i swoim życiu. Eugeniusz Bederski jest dla mieszkańców Wysokiej osobą, która zrealizowała swoje marzenia z dzieciństwa, pokazała chart ducha i odwagę w poznawaniu nowych kontynentów i obcych kultur. Jest stawiany za przykład do naśladowania dla młodzieży. Swoim życiem pokazał wartość edukacji, pracy, pasji i zamiłowań.

Źródła:


http://pila.naszemiasto.pl/archiwum/spotkanie-z-eugeniuszem-bederskim,128743,art,t,id,tm.html
http://straty.pl/
Bederski Eugeniusz, Między dżunglą a buszem [w:] Polacy w Nigerii, t. 3, Budowniczowie, red. Z. Łazowski, J. Wójcik, Warszawa 2000;
Bederski Eugeniusz, Ze światłem przez dżunglę i busz Afryki, Kraków 2000;
Biuletyn Informacyjno-Historyczny Oddziału Krakowskiego Stowarzyszenia Elektryków Polskich nr 04/14, Kraków, czerwiec 2014 r.
Dzwonnik Stefan, W Polsce i w Australii, Wałcz 2007;
Informacje pozyskane od Krzysztofa Bederskiego, syna Eugeniusza Bederskiego;
Kronika Gimnazjum im. Powst. Wlkp. w Wysokiej;
Mikołajczak Mariola, Wysoka i okolice, Poznań 2002;

Kalendarium:

  • 1929 ― Narodziny bohatera

Zobacz też: