Pochodzenie
Marian Kwaśny urodził się 21 sierpnia 1960r. w leżącym na pograniczu Wielkopolski i Lubuskiego małym miasteczku Zbąszyń. Jest synem Lidii i Henryka Kwaśnych. Pan Henryk był rodowitym zbąszynianinem, natomiast pani Lidia pochodziła z pobliskiej wsi o nazwie Nowa Wieś Zbąska. Marian Kwaśny posiada dwie siostry i dwóch braci: Joannę, Cecylię, Ludwika i Józefa.
Edukacja
Dzieciństwo spędził w Zbąszyniu. Tam też uczęszczał do Szkoły Podstawowej. Po ukończeniu tej szkoły naukę kontynuował w Poznaniu w Szkole Zawodowej. Zdobył wykształcenie zawodowe jako ślusarz – mechanik. Ukończył również wiele kursów, takich jak: tokarstwo, obróbka – skrawanie oraz kowalstwo. To dzięki zdobytych umiejętności w dziedzinie kowalstwa stał się jednym z najbardziej popularnych ludzi w okolicy Zbąszynia. W latach 80 tych prowadził warsztat naprawy rowerów w Zbąszyniu. Pracował też w zakładzie produkującym narzędzia chirurgiczne „Chifa” w Nowym Tomyślu.
Działalność kowala
Marian kiedyś nawet nie myślał, że kowalstwo będzie jego pasją. Wszystko zaczęło się 20 lat temu, kiedy kuźnia (fot) w Nądni miała być rozebrana. Jak mówi Marian: „Zrobiło mi się jej żal i pojechałem do Urzędu Miasta i Gminy Zbąszyń prosić, czy nie dałoby się tego budynku uratować od zapomnienia.” Z kowalstwem wtedy Marian nie miał nic wspólnego. Nie znał się też na rzemiośle. Postanowił się tego nauczyć i włożyć życie w starą kuźnię. „ Droga była długa”- tak wspomina Marian. Jeździł po okolicy szukając czynnych kowali, aby posiąść od nich tajemnice tego rzemiosła. Udało mu się wtedy zdobyć dosyć dużo wiedzy na ten temat i „uratować ten zawód od zapomnienia” – wspomina. Zaczęła się praca czynna w kowalstwie. Na początku nie było wcale łatwo, ale kiedy zaczęły wychodzić pierwsze „cuda z żelaza” wiedział, że jest to praca dla niego. Nie pomylił się. Do dzisiaj jego arcydzieła są podziwiane i kupowane przez okolicznych i nie tylko mieszkańców. A „starą kuźnię w Nądni rozpoznaje coraz więcej turystów. Są tacy, którzy będąc w Regionie Kozła jako cel obierają sobie tę wieś i spotkanie z kowalem” – pisze Eugeniusz Kurzawa. Obecnie kuźnia w Nądni licząca z 1893r, jest wciągnięta do rejestru zabytków w Polsce i stanowi żywą legendę mówiącą o dziejach Ziemi Zbąszyńskiej. Teraz wraz z Marianem Kwaśnym tworzą nową legendę. „Wiele eksponatów, które trzymam w kuźni, znalazłem na złomowiskach – stwierdza kowal Marian Kwaśny. – Ludzie bardzo często nie wiedzą, jakie „skarby” mają w domach i niektóre rzeczy, sprzęty wyrzucają.” Kowal daje im drugie tchnienie, tworząc z nich ciekawe ozdoby, fot. Do tego używa paleniska i młota, ale również kowadła, cęgi, szczypce i wiele innych narzędzi. Ludzie zamawiają u niego różne rzeczy, m in. dekoracyjne wiatrowskazy z kogutami fot, świeczniki, stojaki do rowerów, ale również kraty na ogrodzenia i okna ( jak Sulechowska Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa). Najmniejszą rzeczą jaką Marian wykuł to bardzo małe gwoździe do krat drzwi ratusza w Świebodzinie. Natomiast największe to dwie bramy i furtka do pałacu w Lubinicku. Wszystkie te arcydzieła są oryginalne i na pewien sposób niepowtarzalne. Czasem znajduje rzeczy nawet dla niego zaskakujące, np. orła w koronie, prawdopodobnie z jakiegoś sztandaru. Mówi się o nim, że jest kowalem, ale również kustoszem z powołania, bo to lubi.
Kuźnia nie jest formalnie muzeum, ale dzięki jego działalności śmiało można ją uznać za placówkę muzealną. Znajduje się tam najstarsze w Polsce kowadło (fot) bezrożne z 1771r., ze szparogiem z 1814r. Dzięki palenisku z dmuchawą ręczną na korbę Marian do wyrobu przedmiotów używa starych, tradycyjnych metod (pokaz). W kuźni może pracować bez prądu. „Lubię niezależność – wyjaśnia M. Kwaśny. Jak rano wstaję, to wpierw jadę na złomowisko, żeby poszperać w złomie. Sam wyznaczam sobie rytm pracy. Gdybym był zatrudniony oficjalnie w muzeum, to musiałbym trzymać się sztywnych reguł, nie zawsze pasujących do tego co jest konieczne w takim zabytkowym obiekcie. A kuźnia tak jest muzeum, tyle, że żywym.” To pracownia artystyczna, w której nasz kowal kuje z żelaza prawdziwe dzieła sztuki. Widzimy tam ciekawe rzeczy o wyrafinowanych wzorach, motywach roślinnych, świeczniki, komplety kominkowe, karnisze, podkowy, a nawet miecz, nóż i wiele innych przedmiotów artystycznych, jak łabędzie, czyli godło Zbąszynia w formie świecznika /fot. „Kowalstwo to prawdziwe rzemiosło, którego ludzie uczyli się z pokolenia na pokolenie” – mówi kowal. Bardzo często nasz kowal naprawia drobne sprzęty rolnicze, pługi, zawiasy lub brony, ale ulubionym zajęciem jest metaloplastyka, której poświęca najwięcej czasu. Możemy podziwiać wyrestaurowaną przez Mariana chrzcielnicę, znajdującą się w kościele w Tuchorzy oraz wypolerowany żyrandol w kościele NMP w Zbąszyniu fot..
Od wielu lat Marian Kwaśny organizuje w Nądni turnieje kowalskie. Sam również bierze udział w wielu z nich. Kilka razy brał udział w turnieju kowalskim w Wojciechowie Lubelskim – stolicy kowalstwa polskiego. Tam zdobył Grand Prix – tę nagrodę ceni sobie najbardziej. Bierze udział w wielu pokazach, warsztatach, prezentacjach. Sam również takie prowadzi w kuźni, gdzie ich uczestnicy biorą czynny udział w powstawaniu wyrobu. Mogą bowiem być świadkiem powstawania od podstaw jakiejś rzeczy. Występuje wtedy w stroju kowalskim „z epoki”.