Maria Kowalonek

ur. 04 kwietnia 1957
zm.
Szkoła Podstawowa nr 2 im. Władysława Broniewskiego w Trzciance

Zdjęć: 45

Pochodzenie:

Maria Kowalonek z d. Szczygieł urodziła się 4 kwietnia 1957 r. w Trzciance, w rodzinie inteligenckiej.
Rodzice: matka Łucja z d. Maziarz urodziła się 28 lutego 1928 r. w Baranowiczach (obecnie Białoruś), była córką Elżbiety z d. Januszczyk i Władysława Maziarza. Ojciec Henryk Szczygieł urodził się 16 marca 1924 r. w Nowej Wilejce, która teraz jest dzielnicą Wilna. Był pierworodnym synem policjanta Wacława Szczygła urodzonego 17 stycznia 1896 w Górach Mokrych i Marii z d. Wojniusz, urodzonej w 1904 roku w Nowej Wilejce.
Większość jej rodziny, Wojniusze i Maziarze, wywodzi się z Kresów Wschodnich, a rodzina dziadka Wacława Szczygła z Kielecczyzny.
Ślub rodziców Henryka odbył się w Nowej Wilejce 10 czerwca 1923 r. Maria miała lat 19, sierżant Wacław, posterunkowy z Nowej Wilejki miał lat 27. Miał już za sobą dwuletnią służbę w Legionach Piłsudskiego, rok w niemieckiej niewoli i trzy lata w Wojsku Polskim. Dzieci w rodzinie Szczygłów przychodziły na świat regularnie: Henryk w 1924 r., Janina w 1926 (zginęła tragicznie dwa lata później; po tej tragedii matka straciła na pewien czas mowę), Irena w 1928, Krystyna w 1931 i Jerzy w 1933 r. Rodzina mieszkała już wtedy w Smorgoniach, gdzie służbowo przeniesiono ich ojca. Wspomnienia ojca i kilka zachowanych zdjęć z tamtych czasów pokazują, że Henryk miał szczęśliwe dzieciństwo, przynajmniej do chwili gdy zmarła jego matka (miał wtedy 11 lat). Wkrótce ojciec ożenił się po raz drugi i urodził się Tadeusz.
Henryk po pierwszej klasie Gimnazjum św. Kazimierza w Nowej Wilejce przeniesiony został do Szkoły Handlowej w Smorgoniach. Jego ojca, Wacława, w 1939 r. przeniesiono na posterunek w Oszmianie,. Kiedy 17 września do Polski wkroczyli Rosjanie, Wacław został aresztowany i osadzony w więzieniu w Oszmianie. W grudniu 1939 r. zaginął o nim słuch. Po wielu latach Henryk próbował dowiedzieć się jaki był los ojca: pisał do centralnego archiwum wojska i policji. W 2000 r. odpowiedziano mu z archiwum MSW, że 9 maja 1940 r. jego ojca NKWD specjalnym konwojem dostarczyło z Czerwienia do Mińska. Polecono uzbroić się w cierpliwość i czekać aż przeszukane zostaną archiwa białoruskie. Do dzisiaj nie ma żadnych informacji. 10 lutego 1940 r. jego rodzinę, żonę i czwórkę dzieci wywieziono do Kazachstanu, gdzie przebywali do końca wojny Siewierno-Kazachskia Obłasti, gorod Kokszetaj, kołchoz Siewiernyj Majak). Zwolniono ich w 1945 r. Macocha z synem wyruszyła do Szczecina, gdzie osiedliła się już część jej rodzeństwa. Reszta rodzeństwa została w Rosji, Jurek i Krysia na zawsze. Irka podróżowała do Polski na własną rękę. Henryka nie wywieziono, bo był w Nowej Myszy, u dziadków.
Henryk należał do harcerstwa i jako harcerz odbył przeszkolenie wojskowe w Grandziczach. Wojna zastała go w Smorgoniach. Z racji posiadanego przeszkolenia został przydzielony do obsługi stacji gołębiarskiej wchodzącej w skład jednostek Korpusu Ochrony Pogranicza przynależących do Dowództwa Okręgu Warownego Wilno. 18 września 1939 r. w trakcie przemieszczania stacji gołębiarskiej do Wilna zostali rozbici przez oddziały radzieckie idące na Wilno. Starszy sierżant Grześkowiak wydał im rozkaz dołączenia do 5 pułku lotniczego, którego tabory i służby lotniskowe znajdowały się już w transporcie kolejowym. Przemundurowano ich i ruszyli w kierunku Warszawy. W Grodnie po kolejnych potyczkach i przebiciu przez jednostki radzieckie, a od strony Prus przez niemieckie, zostali zepchnięci do granicy Litwy, którą przekroczyli 1 października forsując Niemen, po czym zostali internowani. Od 1 października 1939 r. do grudnia 1940 r. Henryk przebywał w obozach internowanych Wojska Polskiego na Litwie, początkowo w Olicie, potem w Birsztanach.
Po utworzeniu Radzieckiej Republiki Litewskiej Komisja ZSRR do spraw przyjęcia internowanych WP skierowała ich transportem do ZSRR. Za Mińskiem Henryk uciekł i wrócił do Nowej Wilejki. Razem ze swoim kuzynem Bronkiem, pseudonim Kornet (synem Stanisława Wojniusza) od grudnia 1940 r. do lipca 1941 r. pracował w lesie jako drwal. Po włączeniu się Rosji do wojny z Niemcami samorzutnie i spontanicznie zaczęli magazynować broń pozostawianą lub zabieraną oddziałom radzieckim w terenie.
Wtedy właśnie, z racji posiadanych znajomości, został wciągnięty w działalność tworzących się na Wileńszczyźnie oddziałów Armii Krajowej, której luźne oddziały nosiły różne nazwy. Początkowo tworzyli i doposażali magazyny broni w rejonie Nowej Wilejki, potem Smorgoni. W latach 1943-1944 pełnił funkcję łącznika między oddziałami Kmicica, później Łupaszki. Nosił pseudonim Kret. Po śmierci Kmicica w 1942 r., dowództwo objął Łupaszko, potem Szczerbic i Prawdzic-Pohorecki. W trakcie powstawania proniemieckich paramilitarnych jednostek na Litwie i Białorusi pełnił funkcję zwiadowcy-łącznika w grupie Borsuka, czyli podchorążego Kazimierza Karwackiego, rozstrzelanego przez Niemców w 1943 r.
W 1944 r. Henryk nie wykonał polecenia i nie zgłosił się w Miednikach, gdzie koncentrowano oddziały wileńskiego AK. Usiłował na własną rękę przedrzeć się na tereny Kielecczyzny, gdzie miał nadzieję nawiązać kontakt z oddziałami Łupaszki, Doliny i pozostałościami innych oddziałów, które kierowały się w tym czasie pod Warszawę, w rejon Kampinosu. W sierpniu 1944 r. zatrzymany został przez Niemców w rejonie Ostrołęki. Podał się za uciekiniera z robót w Niemczech i został odesłany do Bingen, pod wskazany przez niego adres. Tam po sprawdzeniu nieprawdziwych danych, w grudniu 1944 r. odesłano go do Buchenwaldu, skąd później przydzielony został do bombenkomando Neuman; zatrudniano ich do wybierania niewypałów z terenów objętych nalotami dywanowymi we Frankfurcie nad Menem, Hamburgu, Kiel, Darmstadt i w Halle, skąd w końcu zbiegł. Dostał się do oddziału pomocniczego przy armii amerykańskiej, z którą przekroczył granicę czeską. Koniec wojny zastał go 9 maja 1945 r. w odległości około 40 km od Pragi. Do kraju wrócił pierwszym wojskowym transportem przez Dziedzice. W sierpniu 1945 r. pracował już jako poborca w PZU w Końskich, gdzie mieszkały siostry jego ojca. Tam zaczął starania o przyjęcie do szkoły lotniczej. Dzięki rodzinnym znajomościom, poprzez socjalistę Edwarda Osóbkę-Morawskiego, niegdyś urzędnika w Końskich, który zrobił polityczną karierę i w grudniu 1944 r. został premierem, otrzymał skierowanie do Sztabu Wojsk Lotniczych w Pruszkowie. Zgłosił się tam 18 grudnia 1945 r. i został przewieziony do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Spełniały się jego marzenia.

Początek wspólnej drogi rodziców

Część rodziny Henryka (Stanisława Wojniusza, jego żonę Wiktorię i ich córkę Stanisławę) los rzucił do Trzciank. Po wojnie przyjechał do nich ich syn Bronek (kuzyn Henryka) i poznał tu Bertę Szyran (kuzynkę Łucji Maziarz), z którą wkrótce wziął ślub. Właśnie do ich domu w 1947 r. przyjechała śmiertelnie chora, po pięciu latach pobytu w Kazachstanie, piękna Irenka Szczygłówna, siostra Henryka. W ich domu 1 października tego samego roku zakończyła życie. Pochowano ją na starym cmentarzu, zamkniętym pod koniec lat osiemdziesiątych. Ale zanim to się stało, zanim umarła, przyjechał do niej w odwiedziny ze szkoły lotniczej w Dęblinie, jej brat Henryk. Przy jej łóżku, bo wtedy już nie wstawała, Henryk poznał swoją przyszłą żonę Łucję, kuzynkę Berty.To była miłość od pierwszego wejrzenia. Obiecała na niego czekać i czekała. Ślub był wspaniały, w trzcianeckim kościele, koledzy w mundurach ze szpadami utworzyli szpaler. Została żoną oficera. Wyjechali do koszar, mieszkali w Radomiu, na lotnisku. W 1949 r. urodziła się ich pierwsza córka Wiesława. W tym samym roku, w grudniu ,Henryk został aresztowany za wcześniejszą działalność. Wyrok – karę śmierci – decyzją prezydenta PRL zamieniono na dożywocie. W 1956 r. objęła go amnestia. Z więzienia w Sztumie wrócił latem, a 1 września zaprowadził swoją pierworodną córkę Wiesię do szkoły. W 1957 r. urodziła się ich druga córka Maria.

Łucja i Henryk przeżyli ze sobą 57 lat, byli szczęśliwym małżeństwem do końca swoich dni. Łucja zmarła w sierpniu 2005 r., osiem miesięcy po niej, w kwietniu 2006 r. zmarł Henryk.

Dzieciństwo i okres dorastania

Maria o swoim dzieciństwie mówi tak:
,,Dzieciństwo jak i okres dorastania mogę uznać za szczęśliwe. Byłam drugą z kolei córką, oczekiwaną po zawirowaniach życia mojego ojca. Wychowywałam się w wielopokoleniowym domu, wśród kochających nas dziadków i rodziców. Wszystkie trzy córki, Wiesia, Maria i Agnieszka, czułyśmy się kochane i bardzo ważne. W rodzinnym domu poznałam co znaczy miłość, uczciwość, zaufanie i patriotyzm. Jestem pewna, że beztroskie dzieciństwo, miłość i oddanie rodziców sprawiło iż przez całe moje życie byłam silnym, optymistycznie nastawionym do życia człowiekiem. Nasz dom często odwiedzali inni członkowie dość sporej, zamieszkującej Trzciankę rodziny. Wychowywałam się wśród wielu kuzynów, ale najbardziej zaprzyjaźniona byłam ze starszym o rok Rysiem, synem brata, mojej mamy. To była, a właściwie ciągle jest, przyjaźń na całe życie. Mogliśmy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Pociągały mnie zabawy chłopięce, nie lalki. Nikt się nie dziwił, że lubiłam jeździć z tatą na ryby albo na biwaki. Jako, że rodzice pracowali chodziłam do żłobka (tego samego, w który później pracowałam i z tą samą panią dyrektor Haliną Chojnacką), a potem do przedszkola, na ulicy Żeromskiego (gdzie chodziły też wszystkie dzieci z mojej rodziny, a dyrektorką przez te wszystkie lata była Wacława Czerniawska). To także miało duży wpływ na moją edukację. W szkole podstawowej byłam bardzo dobrą uczennicą, roznosiła mnie energia. Uczyłam się grać na mandolinie, śpiewałam w chórze i zespole wokalnym, uczyłam się języków obcych. Ale największą moją pasją było harcerstwo. Rodzice zaszczepili we mnie zamiłowanie do poznawania świata. Już od drugiej klasy wyjeżdżałam na kolonie w góry i nad morze. Poznałam Warszawę i inne duże miasta naszego pięknego kraju, ale największą frajdą były obozy harcerskie. W szkole średniej, trzcianeckim LO, należałam do harcerskiej drużyny turystycznej, jeździłam na obozy w Bieszczady, w Sudety oraz na rajdy świętokrzyskie. Potem tą pasją zaraziłam swoje dzieci , które podróżowały ze mną po całej Europie.

Najbliższa rodzina

DZIECI:

Ogromną dumą i jak sama mówi sukcesem, są jej dzieci Łukasz (1980) i Aleksandra (1983). Dziadkowie Łucja i Henryk byli dla nich autorytetem, łączyła ich bardzo silna więź, mieli duży wpływ na ich przyszłe życie, na to jakimi stali się ludźmi. Wyrośli na kolejnych finałach WOŚP, zaangażowani w akcje charytatywne. Oboje ukończyli trzcianeckie LO i oboje swoje miejsce na ziemi odnaleźli w Szkocji, w Edynburgu gdzie mieszkają od 10 lat. Tam realizują swoje marzenia. Syn Łukasz, absolwent języka angielskiego na PWSZ w Pile oraz Studiów Podyplomowych w zakresie reklamy i promocji na UAM w Poznaniu, aktualnie pracuje w dużej firmie zaopatrującej w żywność, dzięki czemu poznaje najdalsze zakątki Szkocji i z zamiłowaniem je fotografowuje. Jemu udało się zwiedzić również USA, biorąc udział w wyjazdach studenckich. Fan zespołu METALLICA, do którego przekonał nawet swoją mamę, zabierając ją na ich koncert. Od kilku lat poświęca się nowej pasji – zgłębia historię II wojny światowej. Kolekcjonuje pamiątki oraz mundury polskie z tego okresu. Często sam je prezentuje na organizowanych spotkaniach i rekonstrukcjach bitew. Stara się uczestniczyć w ważnych wydarzeniach polskich kombatantów zamieszkałych na Wyspach. Zwiedza miejsca działań wojennych w Europie, odwiedza polskie cmentarze i wszystko to fotografuje. Wcześniej do Edynburga pojechała jego młodsza siostra Aleksandra, dyplomowana terapeutka i absolwentka Szkoły Makijażu, Perukarstwa i Charakteryzacji Teatralnej Maska przy Teatrze Wielkim w Poznaniu, gdzie zdobyła tytuł charakteryzatora teatralnego. W Szkocji ukończyła Higher National Certificate na kierunku Fashion Make-up raz Higher National Diploma na kierunku Make-up Artistry. Otrzymałam nagrodę Charles Fox Student Award dla najlepszego studenta makijażu. W 2007 r. założyła Moods Factory, która specjalizuje się w profesjonalnym makijażu na pokazy mody, sesje zdjęciowe, plany filmowe oraz sceny teatralne. Z jej pomocy korzystają fotografowie i styliści, a zdjęcia jej prac coraz częściej można zobaczyć w takich magazynach jak Vogue UK ,Vogue Italia, Dram Magazine, Capital Ace Factory (South Africa), Pulse Magazine, Spectrum Magazine, Heels Magazine (Spain), Kaltblut Magazine and Scotland on Sunday . Pracowała przy spektaklach teatralnych takich teatrów jak: Royal Scottish Academy of Music and Drama, balet szkocki, Kings Theatre, the Festival Theatre w Edynburgu oraz Vlaamse Opera (Opera flamandzka – Belgia). Wielbicielka wielu gatunków muzyki, często zabiera mamę na koncerty. W 2012 r. została żoną Marcina (ukończył SVQ poziom 3 Professional Cookery w Edinburgh College, pracuje jako Kitchen Manager w jednej z restauracji Martina Wisharta), a w 2014 mamą Hani.

SIOSTRY:

Maria Kowalonek miała dwie siostry, jedną starszą o osiem lat, drugą młodszą o pięć. Starsza – Wiesia – urodziła się w Warszawie w Międzynarodowy Dzień Teatru i pewnie ten fakt zaważył na jej życiu. Teatr jest jej pasją i był zawodem. Grywała w szkolnych zespołach w szkole podstawowej i w LO w Trzciance, a na filologii polskiej na UAM nie tylko chodziła i jeździła do teatrów, ale też obracała się w środowisku twórców teatralnych. Po studiach przez dwa lata pracowała w poznańskim Pałacu Kultury (dzisiaj Centrum Kultury Zamek), potem na dwa lata zamieszkała na warmińskiej wsi, a kiedy wróciła zaczęła organizować życie teatralne w Pile. Pracowała w Wojewódzkim Domu Kultury, a potem w Pilskim Domu Kultury, sprowadzała do Piły wspaniałe zespoły teatralne, ciekawe spektakle, organizowała konkursy przeglądy i festiwale. Dzięki niej rodzina i przyjaciele mieli możliwość częściej niż inni bywać w świecie sztuki. Pół Trzcianki jeździło do Piły na rekomendowane przez nią imprezy. Największą imprezą jaką zorganizowała w życiu były Międzynarodowe Targi Inicjatyw Teatralnych, sprowadziła na nie zespoły z Japonii, Kanady, Francji, Szwecji, Rosji, Niemiec. Przedstawienia grano w całej Pile i całym województwie, a w organizacji imprezy brała udział młodzież. Do dzisiaj odbywa się w Regionalnym Centrum Kultury w Pile impreza, którą ona wymyśliła – Festiwal Teatrów Rodzinnych. To ona wkręciła Marię i rodzinę w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Najpierw zbierali z nią, potem każdy z nich miał własny sztab. Dzisiaj Wiesia jest już na emeryturze, ale ciągle gdzieś jeździ, coś czyta, ogląda, pisze i od czasu do czasu publikuje. Żeby łatwiej znieść pożegnanie z pracą, przetłumaczyła trzy rosyjskie kryminały. Teraz zajmuje się niemiecką tancerką i pisarką, Jo Mihaly, która urodziła się w Pile i jako dziecko opisała w swoim dzienniku pierwszą wojnę światową i planuje wydać ten dziennik w polskim przekładzie. Wiesia miała syna Marcina, świetnie się zapowiadał, utalentowany, bystry, z poczuciem humoru i ukształtowanym światopoglądem. Dzieci Marii go uwielbiały. Marcin miał 21 lat, kiedy zdecydował zakończyć swoje życie.
Najmłodsza z sióstr, Agnieszka – nazywali ją Jagna – zmarła 17 listopada 2013 roku. Pokonała ją choroba, choć była bardzo dzielna. Dużo młodsza, słodka, drobna dziewczynka z burzą blond loczków, zawsze radosna, dobra, przyjazna – nie można było jej nie kochać. Była maskotką starszych sióstr i ich przyjaciół. Urodziła się w Trzciance, chodziła do tego samego przedszkola, podstawówki i LO co one. Po maturze przez rok uczyła wiejskie dzieci w Rychliku, a po ukończeniu pedagogiki na UAM, miejskie dzieci w Poznaniu, bo zaraz po studiach wyszła za mąż za poznaniaka, inżyniera budowlańca. Po wielu latach pracy w szkole podstawowej, którą to pracę uwielbiała, okazało się, że choroba zawodowa – gardło, uniemożliwia jej dalszą pracę w szkole. Wtedy z mężem i przyjaciółką otworzyła restaurację. Choć wygląda to prosto, wcale proste nie było. Przede wszystkim trzeba było przygotować do tego celu mocno zdewastowany obiekt, który w tym celu zakupili – starą gorzelnię w Połajewie – a potem przyuczyć się do nowego zawodu. Kibicowała im cała rodzina i udało się. Gorzelnia 505 ma już prawie pięć lat. Żywi, ale też dostarcza duchowej strawy, bo Jagna marzyła, że w jej restauracji będą się odbywały koncerty i spektakle. Już po roku działalności w Gorzelni pojawił się fortepian. Cyklicznie odbywają się tu koncerty noworoczne, biesiady dudziarzy i wymarzony projekt Agnieszki: Opera na Wsi. Oprócz tego mają tu miejsce koncerty, spektakle teatralne, itp., itd. Jagna od kiedy ją pamiętają jej starsze siostry była znakomitą organizatorką wielu akcji charytatywnych w szkole, także w Gorzelni je organizowała i wciągała do współpracy nie tylko swoją rodzinę, ale też przyjaciół i znajomych. Zbierali i na Owsiaka i na powodzian, a tym ostatnim osobiście woziła z mężem zebrane dary. Była kochana, opłakiwali ją z najbliższą rodziną byli uczniowie, ich rodzice, współpracownicy, goście Gorzelni, wielka rzesza znajomych i przyjaciół. Teraz Gorzelnię 505 prowadzi córka Agnieszki – Anna, przy wsparciu ojca, W dni imprez pomagają: brat Jakub, student i Dariusz, mąż. Jakub realizuje się w muzyce -prowadzi własny zespół Raven, a ostatnio gra jako gitarzysta w zespole Lord & the Liars.


Edukacja

Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczęła naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Trzciance, które ukończyła w 1976 r. Dalszą naukę kontynuowała w Medycznym Studium Zawodowym w Poznaniu, gdzie otrzymała tytuł opiekunki dziecięcej. W 1991 r. podjęła studia zaoczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej im. Tadeusza Kotarbińskiego w Zielonej Górze, które ukończyła z tytułem magistra pedagogiki w roku 1996. Ponadto ukończyła następujące studia podyplomowe: z organizacji i zarządzania oświatą (2000 r.), sztuka-muzyka z plastyką (2001 r.), pedagogika opiekuńcza- wychowawcza (2008 r.) oraz kursy kwalifikacyjne: oligofrenopedagogika (2002 r.), wychowanie do życia w rodzinie (2004 r.), nadzór pedagogiczny (2006 r.).W 2000 r. otrzymała Certyfikat Menadżera Oświaty.


Kariera Zawodowa

Po ukończeniu Medycznego Studium Zawodowego w Poznaniu rozpoczęła pracę w żłobku ZOZ w Trzciance jako opiekunka dziecięca (01.09.1977- 01.09.1978 r.). 1 września 1978 r. przeniosła się do żłobka Pilskich Fabryk Mebli, gdzie pracowała do 30 września 1987 roku. 1 października 1987 r. zaproponowano jej etat w świetlicy w Szkole Podstawowej Nr 2. W 1988 r. przeszła na etat nauczycielski. Do 31.08.2003 r. pracowała jako nauczyciel techniki, muzyki, języka polskiego, wychowania do życia w rodzinie, plastyki. Pracowała również z dziećmi niepełnosprawnymi. Przez wiele lat była wychowawcą klas. Od 1 września 2003 do 31 sierpnia 2012 pełniła funkcję wicedyrektora szkoły. Podczas 37 lat swojej drogi zawodowej pracowała również w wiejskiej szkole w Łomnicy, w szkole policealnej – Zespole Szkół w Trzciance oraz szkole dla pracujących Cosinus w Poznaniu.
Maria Kowalonek to nauczyciel dyplomowany (2003), ekspert (2004-2011), pracowała w wielu komisjach kwalifikacyjnych i egzaminacyjnych. Brała udział w wielu kursach, seminariach, warsztatach, w tym z zakresu profilaktyki uzależnień dzieci i młodzieży. Realizowała programy profilaktyczno-wychowawcze m. in. „Drugi Elementarz”. Współorganizatorka szkolenia nauczycieli w ramach programu „Bez Ryzyka”. Koordynatorka działań prozdrowotnych, nadzorowała i organizowała pracę zespołów nauczycieli w ramach działań na rzecz pozyskania przez szkołę certyfikatu Szkoły Promującej Zdrowie, organizator imprezy finałowej, promującej działania szkoły w tym zakresie. Od lat działa na rzecz bezpieczeństwa dzieci i młodzieży. Koordynowała realizację Wielkopolskiego Programu Prewencyjnego Bezpieczna Szkoła. Współautorka programów profilaktyczno-edukacyjnych: Ograniczenia używania substancji psychotropowych przez młodzież powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego, Szkolnego Programu Profilaktyki. Współorganizator Powiatowego Turnieju Sportowego „Żyjmy zdrowo”, gminnego Turnieju Wiedzy o BRD, festynu rodzinnego „Wesoło i zdrowo- Dwójka na sportowo”. Autorka tekstów do inscenizacji pt. „Przemyśleń chwilka – o ekologii wierszy kilka”. Z jej inicjatywy otwarto w szkole pracownię wychowania komunikacyjnego, wyposażoną w pomoce dydaktyczne i sprzęt multimedialny, uzyskany z WORD Piła. Za działania w tym zakresie nagrodzona przez Starostę Powiatu oraz Komendanta Powiatowego Policji certyfikatem ” Jestem bezpieczny – dorośli są ze mną”. Współpracowała w zakresie zapobiegania i usuwania patologii społecznej wśród dzieci i młodzieży m. in. ze Stowarzyszeniem Bezpieczna Gmina (obecnie członek zarządu). Działała na rzecz wyrównywania szans edukacyjnych uczniów z ze środowisk wiejskich, popegeerowskich, w trudnej sytuacji życiowej. Pozyskiwała sponsorów i środki na wyżywienie (z AWRSP na obiady dla 60 dzieci, z Fundacji PAH- Akcja „Pajacyk” na obiady dla 30 dzieci), pomoc rzeczową, wypoczynek letni dzieci. Współautorka oraz koordynator projektu edukacyjnego pod hasłem Wyposażmy nasze dzieci w korzenie i skrzydła” (2006/7), który uzyskał aprobatę i wsparcie w postaci dofinansowania (70 tys. zł), odpowiedzialna za jego przebieg, rozliczenie i sprawozdanie z realizacji. Dzieci brały udział w różnego typu warsztatach, imprezach kulturalnych (teatr, filharmonia, kino), wycieczkach (Warszawa, Gniezno, Poznań, Bydgoszcz ), konkursach plastycznych, muzycznych, sportowych. Pozyskała dla szkoły 112 tys. złotych na realizację projektu unijnego Indywidualizacja Procesu Nauczania i Wychowani w klasach I-III, na pomoce dydaktyczne, sprzęt i wyposażenie oraz dodatkowe zajęcia pozalekcyjne (w projekcie wzięło udział 21 nauczycieli i ok. 300 uczniów). Nadzorowała realizację projektu na wszystkich płaszczyznach.
Aktywnie uczestniczyła w życiu szkoły, współdziałała na rzecz pozyskania nowego sztandaru oraz organizacji 60-lecia szkoły (2007). Koordynowała organizację imprez szkolnych (m.in. pasowanie na ucznia, zakończenie roku szkolnego klas 6). Była współorganizatorką Gminnego Dnia Edukacji. Autorka i realizatorka projektów międzyprzedmiotowych: ”My i nasza szkoła w Unii Europejskiej”, ścieżki zdrowotnej „Bezpieczeństwo w ruchu drogowym – Generalnie bezpiecznie. Ucz się od policji”; współautorka projektu regionalnego „Ludzie i miejsca, które warto poznać”. Opublikowała scenariusze lekcji sztuki dla SP i Gimnazjum (Zeszyt Metodyczny ODN Piła). W książce „Projekt edukacyjny i inne formy uczenia się we współpracy w realizacji ścieżek edukacyjnych” znalazły się napisane przez nią scenariusze zajęć i projekt edukacyjny o charakterze regionalnym, artykuły w Biuletynie Pilskiej Oświaty oraz w prasie lokalnej i na stronie UM. Autorka pokazowej lekcji techniki wyemitowanej w TV-Lokalnej. Jako wicedyrektor szkoły (2003-2012), wzorowo prowadziła ewidencję i monitorowała realizację obowiązku rocznego przygotowania dzieci 6- i 5-letnich, nadzorowała działalność szkół filialnych, opiekowała się nauczycielami rozpoczynającymi pracę w zawodzie oraz koordynowała przebieg praktyk studentów, dbała o promocję szkoły w środowisku i mediach oraz mobilizowała kadrę pedagogiczną do działań w tym zakresie, pełniła funkcję lidera zespołu nauczycieli przedmiotów artystycznych (1999- 2003), kierowała procesem awansu zawodowego nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej oraz oddziałów przedszkolnych, ściśle współpracowała z Radą Rodziców Szkoły. Jako nauczyciel plastyki wspomagała rozwój uczniów szczególnie uzdolnionych. Wyniki pracy z uczniami potwierdzały czołowe lokaty uczniów w konkursach różnego szczebla, od powiatowych po międzynarodowe, m.in. I m-ce i tygodniowy pobyt w Wilnie dwóch uczniów w międzynarodowym konkursie „Poznajmy się: Polska-Litwa”, ogólnopolskie: I m-ce „Bezpieczeństwo na drodze”, wyróżnienie „Zdrowym być”, III m-ce w woj. „Moja mała ojczyzna w Europie”, powiatowe: I m-ce, III m-ce „Piękno Ziemi Czarnkowsko-Trzcianeckiej”, I m-ce „Ozdoba choinkowa”, I m-ce, II m-ce „Strażacki Trud dla Ciebie i innych”, I m-ce i wyróżnienia „Jajko wielkanocne”, I m-ce „Międzynarodowy Rok Astronomii 2009”, I m-ce „Zapobiegajmy pożarom”, I m-ce i wyróżnienie w konkursie na plakat promujący walkę z paleniem „Palenie i palacze w karykaturze” i wiele, wiele innych. Uczestniczyła w realizacji zadań służących podniesieniu jakości pracy szkoły organizując konkursy i imprezy szkolne.



Praca społeczna na rzecz środowiska


Ważną częścią życia Marii Kowalonek była i jest nadal praca społeczna i działalność charytatywna. Przez 20 lat czynnie wspierała działalność Fundacji WOŚP jako wolontariusz, szef sztabu SP 2, szef imprezy gminnej, współorganizując kolejne finały akcji. Otrzymała Medal z okazji 10-lecia WOŚP. Wraz z kilkoma nauczycielami uzyskała certyfikat ukończenia kursu „Ratujemy i uczymy ratować” a szkoła pozyskała sprzęt treningowy do pierwszej pomocy przedmedycznej, z której korzystali nie tylko uczniowie ale i trzcianeccy strażacy. W III kadencji Rady Miejskiej Trzcianki kierowała pracą Komisji Oświaty, Kultury i Środków Masowego Przekazu. Walczyła o godne uposażenia dla nauczycieli,broniła przed likwidacją szkoły wiejskie, restrukturyzowała lokalną oświatę. Była inicjatorką powołania Rady Oświatowej, przy RM, której szefowała kilka kadencji, od jej powstania do przejścia Marii Kowalonek na emeryturę. Działa w zarządzie Stowarzyszenia „Bezpieczna Gmina”. Od kilkunastu lat jest członkiem Stowarzyszenia „Pomagajmy Dzieciom”. Pracę społeczną w stowarzyszeniu zaczynała od wolontariatu w Świetlicy Środowiskowej i pracy z dziećmi z rodzin patologicznych oraz niewydolnych wychowawczo. Wspierała rodziny o niskich dochodach, wielodzietnych, często borykających się z niepełnosprawnościami swoich dzieci. Pomagała w pozyskiwaniu sprzętu rehabilitacyjnego, założeniu ujęcia wody czy pomocy przy załatwianiu spraw urzędowych lub medycznych. Jej praca została uhonorowana Srebrnym Krzyżem Zasługi i Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

Dzień dzisiejszy

Prywatnie jest szczęśliwą matką, a od niedawna także babcią i emerytką. I chociaż jej życie rozłożyło się na dwa kraje – Polskę i Szkocję, gdzie mieszkają jej dzieci i ukochana wnuczka Hannah, zwana Hanią, uczy się poświęcać czas swoim zainteresowaniom i pasjom. Podróżuje, fotografuje, słucha muzyki, ma czas na książki, filmy i spotkania z bliskimi. Posiada jeszcze wiele pomysłów i energii do działania. Ciągle jest kreatywna, obowiązkowa i w imię wspólnego dobra potrafi współpracować z ludźmi niezależnie od ich przekonań i przynależności partyjnej. Posiada dużą zdolność nawiązywania kontaktów z ludźmi, co bardzo pomagało jej w pracy. Wspiera działalność Stowarzyszenia Marchewkowe Pole, uczestniczy w spotkaniach, warsztatach, akcjach. Nadal jest członkiem zarządu Stowarzyszenia Bezpieczna Gmina i działa na rzecz bezpieczeństwa swojej małej ojczyzny. Utrzymuje kontakty z wieloma swoimi uczniami, rozrzuconymi po świecie. Maryna (tak ją nazywają w gronie przyjaciół) jest osoba niezwykle ciepłą i wrażliwą na ludzką krzywdę. Chętnie pomaga, dzieli się radami i swoim doświadczeniem. Zawsze można na nią liczyć. Maria Kowalonek to kobieta o wielkim sercu!


,

Zobacz też: